wtorek, 28 kwietnia 2015

jestem z tych co uczą się na swoich błędach ;)

Jak już na samym początku pisałam tutaj kiedyś miałam kontuzję ścięgien achillesa w obu nogach więc teraz podchodzę ostrożnie do tematu wszelkich przeciążeń, dziwnych bóli, ogólnie jeśli coś odbiega od normy w moim odczuwaniu od razu zaczynam szukać rozwiązania, nie czekam aż znowu coś mi strzeli ;) i tak też jest tym razem ...
Od jakiegoś czasu zaobserwowałam, że po dłuższym siedzeniu w jednej pozycji, po nocy lub czasami pod czas chodzenia boli mnie ścięgno pod kolanem. Czasami ból był na początku biegania a w miarę rozgrzania mięśni przechodziło, a czasami wręcz odwrotnie gdzieś w okolicach 13-15 km zaczynało coś ciągnąć. Zaczęłam od okładów z lodu później maść i leków przeciwzapalnych, ale ból jak był tak był. Postanowiłam więc odpocząć, tydzień, dwa lekkich tych przebieżek albo nawet i to nie tylko jakieś delikatne ćwiczenia w domu i nic. Rower jak się okazało też źle wpływał na stan mojej nogi. Próbując wszystkich wcześniejszych zaleceń ortopedy (oczywiście z wizyt w ramach przywracania sprawności moim achillesom) stwierdziłam - czas iść sprawdzić co się dzieje!
Całkiem przypadkiem będąc na spacerze w okolicy znalazłam salon rehabilitacyjno-ortopedyczny Achilles - uznałam to musi być znak! Po pierwsze pod domem, a po drugie od achillesów się moja przygoda ze ścięgnami zaczęła! ;)
Umówiłam się z przemiłą panią na wstępne badania - zaczęłam przegląd od stóp, bo pomyślałam sobie, że to, że boli mnie kolano wcale nie musi oznaczać, że problem leży w tym miejscu. A nuż wystarczyłyby jakieś specjalne wkładki które by zapobiegły nadmiernym przeciążeniom. Po badaniu podologicznym okazało się, że z moim stopami wszystko w porządku, no może po za bąblami i innymi takimi ustrojstwami wszystko jest oki ;) no ale ja nadal odczuwam ból pod kolanem. Pani zaleciła mi badanie USG stawu i zapisała mnie na wizytę do fizjoterapeuty. Nie zastanawiając się długo, szybko zorganizowałam sobie badanie i już po chwili miałam ochotę wyjść ....
collage-1430160453302
całego opisu nie będę przytaczać, bo jest długi! W skrócie powiem tylko, że moja rzepka robi dewastację w chrząstce i lekarz robiący badanie zalecił ze sportów to jedynie szachy ;) i oczywiście wizytę u ortopedy!
Pomyślałam sobie - do ortopedy zawsze zdążę! Oni to tylko by od razu na stół, ciachali, wymieniali i zadowoleni. A najlepiej jeszcze same zakazy! Nie biegać, nie ruszać się, nic nie robić! Mowy nie ma!
Nie powiem lekko podłamana wynikiem usg, podreptałam dzisiaj do fizjoterapeuty z myślą - moja kariera biegowa dobiegła końca!
Trafiłam do p. Jacka - przemiły człowiek, fachowiec - wypytał co i jak, co robię, ile biegam, gdzie biegam, co po za bieganiem, obejrzał, po uciskał, po ugniatał, rozmasował i stwierdził - jak nie boli podczas biegania to biegać! Tylko przenieść 2 treningi z 3 do lasu, albo gdzieś na trawę. I od razu humor mi się poprawił! :D Doszedł do wniosku, że przyparcie boczne rzepki zniwelujemy, przeciążenia zlikwidujemy i może nie będę jak nówka sztuka, ale jak popracujemy nad napięciami w obrębie miednicy to i maraton pobiegnę :) Na początek rozmasował wszystko, okleił taśmami a ja mam zająć się wzmacnianiem mięśni pośladków.
Tak więc treningi domowe wzbogacimy o pracę nad pupą ;)
a tym czasem regeneruję się i z nową wiarą w moje nóżki planuje dalsze cele na przyszłość :)
collage-1430159776998
i stwierdzam, że w dobre ręce oddałam moje nóżki!
P.S. wszystkim, którzy borykają się z jakimiś bólami, naciągnięciami z całego serca polecam fizjoterapeutów. Tylko takich porządnych, wykształconych fachowców, a nie szarlatanów, którzy będą się na Was uczyć fachu. Na prawdę potrafią zdziałać cuda, no i mają ręce, które leczą :)

12-tygodniowy kurs odchudzania i odżywiania z COiO za mną!

Jak już wiecie proces swojej przemiany prowadzę pod okiem p. Żanety z poradni dietetycznej Centrum Odchudzania i Odżywiania - http://www.coio.pl
W trakcie odchudzania p. Żaneta zaproponowała mi uczestnictwo w 12-tygodniowym kursie który był prowadzony w poradni. Nawet się chwili nie wahałam :) i miałam rację!
W kursie uczestniczyło 11 osób - same kobiety :) więc było kameralnie i swobodnie. Z każdym tygodniem okazywało się, że grupa świetnie sobie radzi i każda, każdą motywowała do działania. W końcu to wstyd było przyjść w następnym tygodniu i nie móc się pochwalić choć kilku dekowym spadkiem wagi ;) jedynie poświątecznie wszystkie odnotowałyśmy wzrost - również solidarnie :D
Ale może odrobinę o samym kursie!
Co tydzień p. Żaneta albo p. Sylwia przedstawiały nam kolejne zagadnienie związane ze zdrowym odżywianiem, objaśniały, motywowały i sprawdzały postępy. Nauczyłyśmy się jak prawidłowo komponować posiłki, jak ważna jest woda, jak sprawdzić i przeliczyć czy dostarczamy odpowiednią ilość błonnika po co nam on. Był temat o indeksie glikemicznym, o zdrowych tłuszczach i o roli aktywności fizycznej w procesie odchudzania oraz o odpowiednich proporcjach białka zwierzęcego i roślinnego w diecie. Wykłady były prowadzone bardzo ciekawie i przystępnie a po każdych zajęciach dostawałyśmy materiały do spokojnego zapoznania się z tematem w domu i przyswojenia zdobytej wiedzy. Co tygodniowa godzina dla ducha i ciała :) czemu dla ducha? bo można było się spotkać w przemiłym gronie, wymienić się spostrzeżeniami, przepisami, zmotywować i pochwalić wynikami. Każda za każdą trzymała kciuki i razem przeszłyśmy przez kurs.
Ja powiem szczerze nawet nie wiem kiedy to zleciało! Ale tak mi się spodobało, z resztą nie tylko mi, że w parę dziewczyn zapisałyśmy się na drugą część kursu :)
Gdyby ktoś chciał poznać podstawy zdrowego żywienia, znaleźć się w grupie ludzi którzy tak jak Ty chcą schudnąć, zmienić styl życia na zdrowszy, szukają sposobu na wytrwanie w walce z nadwagą to z całego serca polecam taki kurs. Działanie w grupie czyni cuda! Zawsze to łatwiej i raźniej dążyć do wyznaczonego celu!
A o moim prywatnym osiągnięciu celu będzie w następnym poście ;)

środa, 15 kwietnia 2015

brakuje mi wolnych weekendów ;)

Przeglądając dzisiaj kalendarz biegów na najbliższe tygodnie i wybierając te w których chcę wziąć udział doszłam do wniosku, że brakuje mi wolnych weekendów ;)
Niestety z paru biegów musiałam zrezygnować z powodu szkoły a nie powiem, niektóre wyglądają bardzo ciekawie.
I tak na przykład w tą sobotę odbędzie się Bieg Łosia na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego. Ech, aż szkoda, że nie mogę w nim wziąć udziału, bo zapowiada się 17 km w przepięknych okolicznościach przyrody. No nic może następnym razem uda mi się załapać na ten bieg :) Liczę, że w przyszłym roku będzie skoro w tym jest to już trzecia edycja! Za wszystkich biorących w nim udział trzymam kciuki i zazdroszczę Wam! :)
Kolejny bieg z którego całkiem świadomie zrezygnowałam to III Półmaraton Grudziądz-Rulewo śladami Bronka Malinowskiego. Nie powiem strasznie chodzi mi po głowie ten bieg, ale no cóż trzeba się otwarcie przyznać - nie dałabym rady go pobiec. To jeszcze nie ta forma, żeby pozwolić sobie na 2 półmaratony w przeciągu nie wiele ponad miesiąca. Ten bieg również wpisuję sobie do kalendarza na przyszły rok!
Ale znalazłam też kilka biegów w których planuję wziąć udział :D i tak:
  • już w przyszły wtorek On The Run w Łazienkach Królewskich czyli bieg przy świetle latarki - to już czwarty bieg (mój 3 w którym będę brała udział) i powiem szczerze, że nie mogę się doczekać, bo bieg ma swój klimat i nieprzeciętną atmosferę :)
  • parę dni później w sobotę biorę udział w charytatywnym marszobiegu "Biegam, bo lubię, pomagam!" - nie ma nic lepszego niż możliwość połączenia tego co się kocha z możliwością pomagania innym.
  • dzień później Bieg Oshee 10 km - bieg towarzyszący przy Orlen Warsaw Marathon - za jakiś czas pobiegnę tu królewski dystans :)
  • w długi weekend majowy biegnę dwa biegi - najpierw III Bieg Flagi na 10 km a dzień później 25 Bieg Konstytucji 3 Maja na 5 km
  • II bieg Grand Prix Żoliborza 10 km
  • III Podkowińska Dycha pod koniec maja - miałam biec w zeszłym roku, ale jakoś nie udało mi się tam dotrzeć więc w tym postanowiłam pobiegać po Podkowie Leśnej :)
  • Skywayrun Military Mińsk Mazowiecki - 5 km biegu po płycie lotniska - dodam, że bieg zaczyna się o 22:00 więc w ogóle czuję, że będzie super klimat :)
  • I Bieg Konstanciński im. Piotra Nurowskiego - uwielbiam biegać w takim terenie, do tego daleko nie mam więc czemu nie? :)
  • BMW Półmaraton Warszawski
  • V Tarczyński Półmaraton
w między czasie na pewno jeszcze postaram się wziąć udział w Biegu Powstania Warszawskiego, no i to dopiero początek sezonu biegowego więc nic tylko biegać :)
Z całego serca zachęcam do brania udziału w zawodach, atmosfera jest na każdym biegu wyjątkowa, radość z uczestniczenia nie do określenia a jeśli ktoś nie lubi tłumów to jest sporo bardziej kameralnych biegów - nie trzeba od razu biec w tłumie 10.000 ludzi :D

sobota, 4 kwietnia 2015

takie małe podsumowanie ostatnich tygodni

Jak wiecie przez ostatnie tygodnie przygotowywałam się debiutu w półmaratonie. Wszystkie treningi podporządkowałam temu wyzwaniu, bo plan był prosty - przebiec 21 km z dobrym czasem i nie paść tuż za metą ;)
Mając w pamięci kontuzję ścięgien i mięśnia z 2013 roku postanowiłam podejść rozsądnie do tematu i udowodnić swojemu organizmowi, że da radę! Wiedziałam, że jeśli rozsądnie będę zwiększać kilometraż, że jak dołożę ćwiczenia ogólnorozwojowe i skupię się głównie na budowaniu siły biegowej powinnam dać radę i zrealizować założenie.
Nie powiem, były momenty wzlotów i upadków. Były dni kiedy myślałam sobie "nie chce mi się, po co mi to wszystko?" Były też dni kiedy miałam wrażenie, że mogę przenosić góry. Szczególnie kiedy po raz pierwszy zmierzyłam się z dystansem 18 km. Przebiegłam go w nie wiele ponad 2 godziny i poczułam, że jest dobrze. Martwiłam się tylko nadwyrężonym ścięgnem pod kolanem. Nie raz dawałam sobie więcej luzu, zamieniałam trening biegowy na ćwiczenia w domu, żeby tylko nie podrażniać go dalej. Nie powiem bałam się, że tuż przed startem nabawię się kontuzji. Dmuchając na zimne, rozciągałam się regularnie średnio po 15 minut po każdym treningu. Od czasu do czasu robiłam sobie 30 minutowe rozciąganie głównie nóg. Do tego dołożyłam maść na stany zapalne, suplement na wzmocnienie ścięgien i powtarzałam sobie aż do znudzenia - dasz radę!
Pierwsze 8 tygodniu planu treningowego wykonałam praktycznie w 100% no dobra w 98% ;) kolejne 2 tygodnie planu realizowałam w zależności od stopnia bólu pod kolanem. Dwa razy zrobiłam podejście do dystansu 18 km i raz pobiegłam 20 km. Ostatni tydzień nie robiłam nic. Stwierdziłam co ma być to będzie!
Z każdym dniem stres rósł co raz bardziej aż do soboty. Była gonitwa myśli, niepewności, wątpliwości. Aż doszłam do momentu kiedy powiedziałam sobie - ale moment dlaczego miałabyś nie przebiec? Na treningach robiłaś ten dystans z zapasem siły, więc czym się stresujesz? Nawet jeśli się nie uda to przecież świat się nie zawali ;) zejdziesz z trasy i spróbujesz za jakaś czas!
No i wybiła godzina zero ;) przebiegłam swój pierwszy półmaraton! Dałam radę w przyzwoitym czasie 02:20:09 netto. Gdyby nie strach, że jednak ścięgno strzeli mi w trakcie biegu byłoby ciut szybciej, bo większość trasy pokonałam w równym tempie i szłam na 02:17:00-02:18:00 - następnym razem popracujemy i nad tym!
Bo oczywiście w głowie już są plany i cele wyznaczone całkiem konkretne!
  • 5 km pokonywać w czasie 26-27 minut
  • na 10 km utrzymać wynik 59 minut może odrobinę go poprawić na gdzieś 57-58 minut
  • 21 km pokonać za jakiś czas w tempie 6:15 min/km
wiec co tu dużo mówić, chwilowo zbieram siły i leniuchuję świątecznie a za parę dni wracamy do realizacji planów!
A tak podsumowując to 3 miesiące zamknęłam z wynikiem 289,5 km na liczniku!

1Q 2015
1Q 2015 bieganie