sobota, 24 stycznia 2015

co mnie motywuje do działania?

Tak ostatnio siedzę i myślę co sprawia, że 3 razy w tygodniu, a czasami nawet 4 podrywam cztery litery z kanapy i idę pobiegać, poćwiczyć, pojeździć na rowerze? Skąd brać motywację do tego, żeby wyjść w śnieg, deszcz czy w upał i się spocić?

I tak z biegiem czasu i stopniem zafiksowania się na sporcie motywację czerpię z kilku rzeczy.
Na początku mojej przygody z bieganiem motywowała mnie chęć przebiegnięcia 5 km, bez efektu wyplucia płuc na mecie ;) jak już wspominałam z przyjaciółką zapisałyśmy się na bieg Samsung Irena Women's Run, więc wstyd by było później nie pokonać tego dystansu.
Po paru miesiącach biegania i już raczej spokojnym pokonywaniu owych 5 km w głowie zakiełkowała myśl - to może teraz 10 km? Znowu zapisałam się na bieg, coby mieć "bat" nad głową i regularnie ćwiczyć! I nie powiem ten system cały czas działa :) wynajduję sobie kolejne fajne biegi, opłacam pakiety i już wtedy wiem, że nie przyjdzie moment zniechęcenia.

Kolejnym czynnikiem motywującym była oczywiście chęć schudnięcia! Nie powiem, przez swoje własne zaniedbanie, nie zwracanie uwagi na to co jem, zjadanie raczej więcej fast foodów niż zdrowej żywności i raczej nie przemęczanie się biegając, doprowadziłam się do stanu kiedy pójście na zakupy do normalnego sklepu było frustrujące. Dlatego, bo rozmiarówka najczęściej kończyła się na 42, no góra 44 a już w rozmiarze 46 nic fajnego nie było! Nie raz wracałam ze sklepu z płaczem, bo tu jakaś okazja (czyjś ślub, komunia, chrzciny) a nic w czym bym nie wyglądała jak w pokutnym worku dostać nie mogłam. I tak któregoś dnia dojrzałam do decyzji - biorę się za siebie! Zwiększyłam liczbę km, znalazłam ćwiczenia gdzie po 40 minutach byłam cała mokra od potu, zaczęłam jeść regularnie i więcej przykładałam uwagi do tego co jem. A, że uparta jestem to jak sobie coś postanowiłam to do tego dążyłam.

Na początku efektów odchudzania nie było. Kolejne tygodnie biegania, ćwiczenia i "diety" i nic! Jak to ja zaczęłam szukać rozwiązania, bo nie lubię siedzieć i się użalać nad sobą czekając na cud! Nie wiele myśląc zapisałam się do dietetyka. Jednym z założeń mojego planu odchudzania jest aktywność fizyczna minimum 3 razy w tygodniu po 30 minut. Oczywiście to obok uczenia się prawidłowego żywienia, które w moim przypadku miało największy w pływ na to, żeby waga się ruszyła. I uwierzcie mi zrzucenie 18 kg zbędnego balastu może nieźle zmotywować do dalszej pracy nad sobą!

Co jeszcze mnie motywuje? To, że im bardziej wsiąkam w ten sport, zaczęłam się co raz bardziej otaczać ludźmi aktywnymi fizycznie. A to jakiś kolejny znajomy biegający, albo jeżdżący na rowerze. A to ktoś nowy z kim się fajnie rozmawia na forach biegowych i nie tylko. Co chwilę odkrywam, że jest nas co raz więcej! :)

A ostatnio kolejną dawkę poweru dostałam od ludzi, którzy za sprawą tego, że widzą jak schudłam, biegam i świetnie się czuję, także zaczęli coś ze sobą robić! Nie ma lepszego sposobu na motywację niż wiedza, że to Ty kogoś motywujesz do działania! Dzięki nim postawiłam sobie kolejne wyzwanie - półmaraton. Oczywiście na ten moment najważniejsze jest utrzymanie efektu jaki osiągnęłam ciężką pracą!

I codziennie rano jak patrze na siebie w lustrze mówię sobie - super dziewczyno, byle tak dalej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz