sobota, 3 stycznia 2015

powrót do formy!

Jest 16 grudzień 2013! Wychodzę pobiegać!

Tak właśnie - pobiegać! haha teraz bym tak tego nie nazwała, ale wtedy cieszyłam się jak małe dziecko, że nareszcie po tylu tygodniach bezczynności, bólu nogi i upieraniu się, że mimo wszystko wrócę do biegania - wychodzę!

Na początku było to jak poznawanie się z kimś obcym. Testowanie na ile mogę sobie pozwolić, delikatne wprawianie w ruch ciała, pilnie obserwując każdą reakcję organizmu. Byle nie za szybko tym razem, byle by nie bolało.
Mozolnie, krok za krokiem pracowałam nad przywróceniem sprawności swoim nogom.

Wiedziałam, gdzie wtedy popełniłam błąd - za szybkie tempo, za duży kilometraż i brak rozciągania po biegu... (jak się w międzyczasie okazało mam niedoczynność tarczycy, która to przypadłość miała także niebagatelny wpływ na stan moich ścięgien i mięśni).

Z początku były to 14 minutowe marszobiegi, z każdym tygodniem powoli wydłużałam stosunek biegu do marszu, aż mogłam powoli wrócić do ciągłego biegania.

I tak przez grudzień, styczeń i luty dreptałam powoli ucząc się na nowo swojego ciała :)

I opłaciło się to żółwie tempo we wracaniu do formy, bo już 13 kwietnia 2014 przebiegłam pierwszą w swoim życiu 10! Tempo nie było oszałamiające, bo zajęło mi to 01:18:19 ale przebiegłam! Znowu BIEGAM!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz